Zadziwiające sytuacje na drodze i na szczęście tylko zabawnie wyglądające stłuczki trafiają do internetu wprost z kamer samochodowych. Instalujemy je jednak nie dla rozrywki, a dla własnego bezpieczeństwa. Czy faktycznie nam je dają?
Problemy z ustaleniem sprawcy zdarzenia? Receptą na tego typu sytuacje ma być zapis z kamerki internetowej. Nic dziwnego. Wielu kierowców pada ofiarami wyłudzaczy odszkodowań komunikacyjnych, którzy tak pozorują stłuczki, by wina nigdy nie leżała po ich stronie. Czy jednak policja lub polskie sądy zawsze traktują nagranie z kamery samochodowej jako dowód w sprawie?
Jak się okazuje w wielu krajach używanie kamery samochodowej nie jest mile widziane. Dla przykładu - w niedalekich Niemczech, Szwajcarii czy Austrii używanie kamery samochodowej jest zabronione. Warto więc zdemontować urządzenie przed wjazdem na teren choćby ostatniego z wymienionych krajów. W innym razie kierowcy powinni liczyć się z mandatem w wysokości 10 tys. euro!!! Skąd takie restrykcje? Wszystko rozbija się o ustawę o ochronie danych osobowych. Zgodnie z obowiązującym prawem kamera samochodowa może być zakwalifikowana jako element monitoringu publicznego. Ten zaś może być prowadzony przez odpowiednie wskazane służby.
Jak do tej pory nie powstały w naszym kraju jakieś specjalne przepisy doprecyzowujące używanie samochodowych kamer. Opierając się jednak na dotychczas istniejącym prawie, można stwierdzić, że kamery samochodowe na polskich drogach mogą tworzyć zapis na użytek własny właściciela. Tylko w jakim celu? Służby tłumaczą często, że może być on przydatny dla nas samych do doskonalenia własnych umiejętności za kierownicą? Tymczasem filmiki trafiają do sieci. Jeśli na filmie pojawi się inny kierowca lub będą widoczne tablice rejestracyjne inne niż naszego Seata, możemy spotkać się z nieprzyjemnościami. Rozpowszechnianie nagrań video bez zgody osoby nagrywanej stanowi naruszenie dóbr osobistych. Taka sprawa może trafić do sądu, który zasądzi wysokie odszkodowanie. Czasem jednak twórcy filmów zapikselowują tablice rejestracyjne nagrywanych aut. Czy to wystarczy? Zdecydowanie nie. Wszelkie inne charakterystyczne elementy auta, które mogą pomóc w identyfikacji konkretnego samochodu i jego właściciela, a nie zostaną na filmie zamazane, będą traktowane jako złamanie prawa.
I sprawa najważniejsza. Skoro filmiki mogą być nagrywane jedynie na własny użytek czy stanowią przed sądem dowód sprawie? I tu wiele zależy od sądu. Najczęściej jednak, jeśli filmik nie nosi znamion “przemontowania”, a jego treść pokrywa się np. z ustaleniami policji czy inną dokumentacją, może być potraktowany jak dowód. Ważne też, kto nagrania dokonał i w jakich okolicznościach. Film z samochodowego rejestratora może być dla sądu jednak kluczowym elementem rozstrzygającym, gdy na miejsce zdarzenia nie była wzywana policja. Sądy czy firmy ubezpieczeniowe przywiązują jednak dużą wagę do jakości filmu. Decydując się na rejestrator, warto więc zainwestować w lepszej jakości urządzenie.